poniedziałek, 6 czerwca 2022

Czas na rower.

Słoneczko świeci czas rozruszać zastały przez zimę organizm. Coraz mniej mam ochotę siedzieć przed PC, kiedy za oknem ładna pogoda. Aby dodać sobie większej inspiracji do ruszania się, zakupiłem w bieżącym sezonie rower MTB XC. Dotychczas poruszałem się starym Authorem , który przez 15 lat ani razu mnie nie zawiódł. Ale czas na zmiany. Technologia poszła do przodu choć nie zawsze w lepszym kierunku . Mój nowy nabytek to Romet Mustang M7 model 2021 na oponach 29", kupiłem go w zasadzie oczami a nie rozumem :). Jest piękny , dostojny i z Polskiej fabryki.

Obecnie mamy trend/modę w którym brak jest przerzutek z przodu. Ale taki napęd z jednym blatem z przodu, niekoniecznie dla amatorów  jest dobrym rozwiązaniem. Dlatego w moim nowym rowerze mam napęd 2x11 Shimano Deore. Takiego roweru w przyszłym sezonie możemy już nie uświadczyć, dlatego spieszyłem się z jego kupnem.

W tylnej przerzutce zaobserwowałem sprzęgło, które ma za zadanie tłumić drgania łańcucha w przypadku "telepania" na wybojach, aby łańcuch w skrajnym przypadku nam nie spadł. Takie wynalazki przyspieszają zużycie tylnej kasety, abyśmy częściej kupowali elementy . Takie mamy czasy, że na każdym kroku wciska nam się produkty o krótkim cyklu życia i specjalnie tak projektowane. Wmawiając, że to dla naszego dobra . 

Ciekawy epizod miałem z amortyzatorem przednim. Amortyzator znanej firmy RockShox po zamknięciu blokady nadal amortyzuje, podczas próby uginania. W sklepie gdzie nabyłem rower uzyskałem informację , że amortyzator jest prawdopodobnie uszkodzony dlatego trzeba rower oddać do serwisu. Słabo mi się widziało jechać ponad 100 km aby oddać rower do serwisu , rower nabyłem zdalnie . Dlatego zacząłem wertować dokumentację producenta amortyzatora i tam wyczytałem , że amortyzator posiada technologie TK (TurnKey), która zwalnia blokadę automatycznie po najechaniu na przeszkodę, chroniąc w ten sposób amortyzator przed uszkodzeniem i użytkownika też przed uszkodzeniem :). No ale serwis o tym nie miał pojęcia. Inna sprawa też, że kupiłem rower z odwrotnie założoną jedną oponą kierunkową, no to jest tak jak się kupuje rower na odległość.

Znalazłem blisko siebie serwis specjalizujący się w rowerach firmy TREK i tam oddałem rower do przeglądu. Chłopaki, zapaleni kolarze, od razu uspokoili mnie, że wszystko jest w porządku i tak ma być . Amortyzator na płaskim usztywnia się a po napotkaniu przeszkody samoczynnie zwalnia blokadę.

No to witaj przygodo z nowym rowerem. W pobliżu mojej bazy stałej dyslokacji , odkryłem przepiękne trasy rowerowe , wiele kompleksów leśnych o których nie miałem pojęcia. Rower MTB XC jest stworzony do eksploracji takich zakątków. Szerokie 2.1" (54 mm) agresywne opony , dają poczucie bezpieczeństwa i komfortu ale wymieniłem je na mniej agresywny bieżnik w rozmiarze 2.0" , aby lepiej toczyć się na asfalcie. Droga z wybojami, piaskiem to jak autostrada dla szerokich opon . Wymieniłem mostek na bardziej komfortowy , czyli bardziej wyprostowana pozycja. Przejechane 50 km po drogach leśnych i utwardzonych z zerową kondycja na starcie :). Na pierwszy rzut, bez żadnych dolegliwości . Kręgosłup bardzo dobrze się czuł, tyłek też, ogólne samopoczucie dobre i chyba schudłem z 20 kg :). Na drugi dzień wstałem z łóżka o własnych nogach . Moje wyzwania na przyszłość to dystans 100 km a potem może 200 km. No ale kondycję trzeba zbudować sama nie przyjdzie a szkoda :).






















Trochę o ergonomi na rowerze. Z moich doświadczeń wynika, że miękkie siodełko nie nadaje się na dłuższe trasy. Poza tym siodełko musimy dobrać do rozstawu kości kulszowych w naszej pupie. Jeśli siodełko będziemy mieć źle dobrane to tyłek będzie pozbawiony ergonomi i pojawią się dolegliwości.

Ja zmierzyłem rozstaw kości kulszowych w mojej pupie za pomocą gąbki do układania kwiatów. To taka gruba gąbka . Od Żony pożyczyłem :). Usiadłem na tej gąbce. Kości kulszowe na których siedzimy (bo przecież nie na pupie siedzimy :) ) odcisnęły na gąbce koła . Zmierzyłem odległość pomiędzy punktami centralnymi odciśniętych kół. Z pomiaru wyszło mi 12.5 cm. 

Siodełko, które miałem w rowerze miało rozstaw w najszerszym pukcie 14 cm. To trochę za mało bo punkty podparcia kości muszą mieć luz wokół siebie. Byłoby już dobre 14,5 cm ale takich nie ma, zamówiłem więc siodełko o szerokości 15 cm.

Teraz jak ustawić optymalnie wysokość siodełka. W sumie dwie metody mamy do dyspozycji . W pierwszej mierzymy wewnętrzną długość nogi . A robimy to tak, że między nogi wsadzamy sobie kawałek np. książki ,  poziomicy lub deski tak aby był zachowany styk przedmiotu z kroczem . Mierzymy odległość od górnej krawędzi trzymanego między nogami przedmiotu do podłogi. Otrzymany wynik mnożymy przez 0.883. U  mnie zmierzona wartość to 85 cm * 0,083 = 75 cm. Otrzymana po wyliczeniu wartość to optymalna dla nas wysokość siedziska. Przy czym jest to odległość pomiędzy środkiem suportu napędu a górną krawędzią siodełka.

Druga metoda jest prostsza i nie wymagana gmerania między nogami. Ustawiamy wysokość siodełka tak aby opierając piętą na pedał otrzymać prawie wyprost w najbardziej odległym przy pedałowaniu miejscu  , to miejsce będzie równoległe do osi ramy podsiodłowej. Bardziej wytrenowani rowerzyści mogą pełny wyprost zastosować.

Drugi aspekt związany z ustawieniem siodełka to przód/tył. Czyli bliżej/dalej od kierownicy. I tutaj uwaga bo możemy sobie zaszkodzić na zdrowiu lekceważąc ten aspekt. Optymalne położenie siodełka w płaszczyźnie poziomej to takie gdzie środek kolana pokrywa się ze środkiem osi w pedale. Pedał ustawiamy w połowie zakresu pracy w poziomie. Będąc z lewej strony roweru , pedał ustawić na za 15 dwunasta czyli poziomo do podłoża. Można posłużyć się poziomicą opartą o pedał aby to idealnie wytyczyć. Opieramy stopę na pedał i przytykamy do środka kolana z przodu, sznureczek na którym mocujemy jakiś ciężarek np. nakrętkę. W opymalnym położeniu siodełka w płaszczyźnie poziomej nakrętka/ciężarek powinna znaleźć się w środku osi pedału.

Ostatnim etapem związanem z ergonomią jazdy na rowerze jest ustawienie kierownicy. Jadąc rowerem patrzymy na kierownicę i położenie jej w stosunku do środka piasty (mocowań koła przedniego) . Jeśli kierownica zasłania nam środek piasty to nasza pozycja na rowerze jest optymalna. Jeśli widzimy oś piasty przed kierownicą to jesteśmy za bardzo wysunięci do przodu (np. za duża rama roweru) wtedy "leżymy na rowerze" .Jeśli oś piasty jest za kierownicą to jesteśmy za bardzo "wygięci w kabłąk" (np. za mała rama). Jedynym sposobem regulacji tutaj i poprawy ergonomi jest zabawa z długością mostka i ustawieniem jego kąta. Ja w tym przypadku do swojego roweru dałem regulowany mostek o długości 8 cm i ustawiłem na nim kąt 40 stopni.

Jeśli damy za długi mostek to rower będzie mniej sterowny. Im krótszy mostek tym lepiej dla sterowności. 

Kluczem do pokonania rowerem długich dystansów jest zoptymalizowanie podparcia w dwóch punktach ręce / pupa. Jeśli skusimy się na bardziej komfortową postawę czyli wyprost, to dociążymy kręgosłup i pupę. I te dwa elementy dostaną po dupie na dłuższym dystansie. Jeśli pójdziemy w pochylenie sylwetki na rowerze to odciążymy pupę i kręgosłup a cieżar przejmą przedramiona i ręce. Szukanie kompromisu między punktami podparcia to klucz do sukcesu do długodystansowej jazdy na rowerze. Nie mogą boleć nadgarstki ani plecy.

W sumie musimy wsłuchiwać się w sygnały płynące z naszego organizmu i pod nie szukać optymalizacji w postawie i ustawieniach roweru.

Ostatnio zapytałem w sklepie rowerowym czy ma sens kupowanie specjalnych gaci rowerowych jeśli jestem niedzielnym rowerzystą ale z aspiracjami na dalsze dystanse.  Odpowiedź musiała być tylko jedna . Mam w pamięci jak mi się tyłek zapocił od szortów i gaci i jaki z tego robi się dyskomfort szczególnie jadąc w upale. To nic , że wziąłem na zapas gacie i spodenki :). Obtarcia,  uszkodzenia naskórka .Gdybym miał specjalne rowerowe spodenki na szelkach ze specjalną wkładką to mniej dyskomfortu w majtach a więcej satysfakcji z jazdy. W spodenkach takich jedziemy bez gaci. Majty rowerowe ustawiam w kolejce do zakupu :)

Na mojej ostatniej wyprawie rowerowej testowałem specjalną czapeczkę rowerową zakładaną pod kask :


Czapeczka jest rewelacyjna. Zbiera pot z głowy i nie skapuje nam na okulary i oczy :). Chroni głowę przed słońcem, posiada filtr UV. Polecam . Przyczaiłem to u kolarzy bardziej zaawansowanych.







Powyżej fotki z mojej drugiej wyprawy nowym rowerem z okolic Warszawy a konkretnie Białobrzegi nad Zegrzem. W głębokim  lesie znalazłem przecudne jeziorko, zero ludzi, zero cywilizacji . Chillout absolutny. Przejechałem ok 60 km i coraz bliżej mam do 100 km :). Na tej wyprawie miałem już majty rowerowe z wkładką absorpcyjną i antybakteryjną. Gdybym ich nie miał to już po ok. 30 km pupa byłaby zaparzona a komfort jazdy spadłyby poniżej zera. Akurat w tym dniu był totalny palnik bez ani jednej chmurki. Na wyprawę kupiłem też plecak Cube Pure Ten 10 litrów. Dotychczas używałem na rowerze plecaka z Decathlonu 20 l, plecy się pociły okrutnie. Mój nowy plecak jest genialnie lekki , przewiewny, wystarczająca pojemność i fajnie rozłożone przegrody. Zapomniałem w ogóle , że mam go na plecach podczas jazdy. Po powrocie z wyprawy miałem jeszcze siłę na imprezę rodzinną w plenerze i grę w badmintona. Jak na zasiedziały przed kompem tyłek z nadwagą to uważam, że nie jest źle. 

Podczas wysiłku na rowerze, możemy pozwolić sobie na słodycze tak jeeeah, po drodze kupiłem w wiejskim sklepiku pyszne ciasteczka kokosowe z budyniem ok 0.5 kg oraz sok jabłkowy 100 % 330 ml za 1 zł w szklanej butelce !!! szok w trampkach jak tanio, myślałem , że przeniosłem się w czasie do tyłu. Wpitoliłem na miejscu bez żadnych wyrzutów sumienia bo wiedziałem, że cukier zaraz mi zużyją mięśnie :). No jest motywacja aby na następnej wycieczce zahaczyć o ten wiejski sklepik. Cieszmy się z rzeczy prostych i małych.

W Białobrzegach napotkałem zawodników przygotowujących się do Triatlonu. Dziesiątki a może nawet setki samochodów z których ludzie wyciągali wypasione rowery takie po 50 k najmarniej. Wolałem jednak odbić do lasu bo chillout z tłumem ludzi w tle nie idzie mi w parze. Ile ciekawych rzeczy można spotkać w terenie ruszając tyłek sprzed kompa. Klimat wycieczek rowerowych zaczyna mnie wciągać coraz bardziej. Nie mogę się już doczekać weekendu.

Pomocne aplikacje dla rowerzysty , które zaczynam używać to pogodynka Forecaster i bardzo fajny planer wypraw Komoot.

Kolejna wyprawa jaką zaplanowałem na Boże Ciało po procesji, miała być rekraacyjna z dystansem 50 km. Trasę sobie zaplanowałem wszystko miałem przemyślane i dopięte na ostatni guzik. Dzień wcześniej zrobiłem nawet batony energetyczne własnej produkcji na bazie orkiszu "dmuchanego" i dodatków takich jak miks orzechów, masa daktylowa , żurawina, rodzynki, masło migdałowe etc. 

Wracam z procesji a tu dzwoni znajomy, że jest Żoną na rowerze w Nieporęcie. No to sobie pomyślałem ok. punkt na mojej zaplanowanej trasie no to czemu nie, spotkam się ze znajomym. W międzyczasie mój Syn usłyszał rozmowę i rzucił hasło, że dołączy się do mnie bo też się chciał spotkać z moim znajomym. No to gitara Syn i Ojciec. Młode pokolenie kontra ciut starsze :). Rowery mniej więcej te same , mój trochę bardziej wypasiony.  Musieliśmy nadgonić ok 18 km aby spotkać się ze znajomym. Start, mustangi M7 i M3  poszły w cwał. Syn od samego początku nadał mi Tempo w okolicach Vmax mojego sprzętu i mojej wydolności czyli ok 32 km/h :). Zauważmy przy tym że rowery MTB to nie szosówki , więc utrzymanie takiego tempa w dłuższym czasie skończyło by się pewnie dla mnie na intensywnej reanimacji.

Syn widocznie zauważył , że nadmiernie mi czapeczka pot chłonie i zwolnił po jakimś czasie do 20-25 km/h.  W międzyczasie dotarło do mnie, że nie zdążyłem założyć kasku na głowę i jadę w samej czapeczce, oj nie dobrze. Dwa kilometry przed celem, dzwoni znajomy, że musi wracać bo Żonę pupa mocno rozbolała od jazdy na rowerze i muszą wracać do domu inną trasą na której się nie spotkamy.

No cóż , krótka "zatrzymajka" ok 8 min na picie wody i dwa Kubusie Imunno (mus wieloowowcowy) , którymi poczęstował mnie Syn - rewelacja na wyprawy rowerowe. Syn mówi , że wraca do domu, ja nie byłem pewny czy nie zabraknie mi sił na powrót jak będę kontynuował wyprawę. Wracamy zatem razem do domu.

W podsumowaniu wyprawy , zrobiliśmy łącznie ok. 33 km , średnia prędkość ok. 20 km/h zajęło nam to ok. 1.35 h. Schudłem pewnie z 30 kg :). Bardzo mi się podobała tak interwałowa intensywna jazda, odkryłem nowe możliwości zastosowania roweru do budowania formy :). Mój organizm zniósł to nadzwyczaj dobrze, aż sam byłem zdziwiony. Po powrocie zimny prysznic , obiad - pieczone warzywa, ser feta i grzanki z czosnkiem, zabrakło mi tylko zimnego piwa do szczęścia. Położyłem się z nogami wyżej na ok 1 h. Bardzo się opaliłem na twarzy widocznie przy wysiłku szybciej procesy "opalizujące" zachodzą :).

Moje uwagi i spostrzeżenia na koniec tej wycieczki. Jeśli jedziemy z dużą intensywnością to dłuższe postoje wybijają z rytmu organizm i powrót do dużej intensywności jazdy jest zauważalnie cięższy. Im krótsze przerwy tym lepiej. Szybka jazda na określonym dystansie powoduje , że zmniejszamy czas ucisku na tkanki miękkie w okolicach pupy co zdecydowanie jest lepsze, niż byśmy ten sam dystans rozciągali w czasie. Ideałem jest aby jechać z kimś kto będzie nadawał tempo . Myślę sobie, że dwie taki jazdy w tygodniu wystarczą absolutnie dla amatora aby zbudować szybko formę i spalić znacząco tkankę tłuszczową po zimie. Dystans 30 km jest ok na taką zabawę. Kubusie Imunno i woda jest idealnym zestawem na uzupełnienie energii w czasie jazdy.  Na wyprawę założyłem koszulkę dla biegaczy która genialnie mi dystrybuowała pot i miałem cały czas wysoki komfort na ciele. Markowe spodnie rowerowe z wkładką , nie wyobrażam sobie już jazdy bez nich, najlepiej wydane pieniądze  w tym roku.

Kolejne trzy wycieczki 50 , 60 i 67 km. Podczas każdych z tych wycieczek jadłem duże desery lodowe w cukierni odkrytej na uboczu w jakiejś wiosce. 




W ciągu tygodnia aktywności na rowerze ubyło mi 4 kg z wagi !!!! pomimo, że żarłem desery lodowe :). Ja "pierdziu" nie miałem nawet pojęcia, że tak szybko może powietrze z nadwagi schodzić na rowerze. Jak mi ktoś rzekł o znajomym , który zrzucił 40 kg z nadwagi, jeżdżąc tylko na rowerze, to tak z przymrużeniem oka na to się zapatrywałem . Ale wiem już na pewno, że jest to całkowicie możliwe. Aktywność na rowerze podobno przyspiesza znacznie metabolizm i wytwarza efektywne środowisko do spalania tkanki tłuszczowej. Jest dobrze, zakup roweru to najlepiej wydane dla zdrowia i przyjemności pieniądze w tym roku :)





Kolejna wycieczka kolejny rekord, tym razem 80 km pękło, dokładnie 82.9 km , czas jazdy ok 4.40 h. Następnego dnia wstałem z łóżka bez problemu czyli jeszcze zapas sił mam. Po drodze jakiś profesjonalny kolarz szosowy mi "czesiował", a nie jest to zbyt oczywiste bo kolarze tylko jadąc na rowerach szosowych się pozdrawiają innych traktują jak "plebs" niewarty podniesienia ręki. Więc miło zostałem zaskoczony i aż się odwracałem za siebie czy na pewno to do mnie pozdrowienie było skierowane. Coś mam niezaspokojony apetyty na pokonywanie odległych tras . Rower MTB nie jest tutaj do tego optymalnym rozwiązaniem, dlatego kusi mnie aby na przyszły sezon rozbudować swoje portfolio rowerów o rower typy Gravel. Na "szosówę" jestem za ciężki kloc i pewnie bym felgi wygiął :) dlatego Gravel jest tutaj optymalnym wyborem. Na nim już można szybciej jechać niż na MTB.

W ciągu jednej niedzielnej wycieczki rowerowej można się na prawdę maksymalnie zrelaksować, obcując z naturą , dotleniając komórki przy wzmożonym wysiłku i nie myśląc o niczym tylko skupiając się na odczuwaniu natury i wysiłku. Tras jak na razie nie planuję , obieram tylko jakiś punkt docelowy i zmierzam do niego eksplorując wokół niego teren.
















Kolejne wyzwanie pokonane. Niedzielna wyprawa i pękło 100 km trasy, jednym ciągiem z krótkimi przerwami na uzupełnienie płynów i jeden postój na obiad w przydrożnej wiejskiej knajpie. Dzień słoneczny ale temperatura umiarkowana ok 25 st. Celem podróży był Pałac Ślężany. Podczas wycieczki jechałem trasą wyścigów rowerowych o randze ogólnopolskiej i nie miałem kompletnie pojęcia o tym dopóty policja nie przegoniła mnie z drogi. Choć wydawało mi się podejrzane jak wioskowi obywatele , krzyczeli do mnie , żebym szybciej cisnął w pedały :). Wyścig był na dystansie 140 km w okolicy Radzymina robili kilka pętli. Prędkość przelotowa tak na oko ok 50 km/h czyli dwa razy szybciej niż ja się telepałem. Na drugi dzień wstałem z łóżka samodzielnie :), znaczy się, że mogę więcej i te pokonane 100 km nie jest jeszcze kresem moich i sprzętu możliwości. Ale duma mnie rozpiera, zrobiłem to własnymi nogami i rękoma. Pokonałem własne słabości i ograniczenia w tym lenistwo, bo jakaś druga część mnie kazała mi zostać w domu odpoczywać i leżeć na kanapie . Przy tak długim dystansie miałem stały dopływ endorfin czyli hormonu szczęścia. Po tej wyprawie czułem się zmęczony ale i zdecydowanie szczęśliwy :). Kolejny raz miałem dowód na to, że jadąc dłuższy dystans rowerem, odcinamy mózg od balastu problemów i zmartwień i to jest absolutna prawda. Są nawet badanie na temat tego, że aktywność na rowerze jest bardzo dobrą terapią dla utrudzonej psychiki.















Zbliża się jesień, magiczny czas na wyprawy rowerowe : 




Pozdrawiam

PICmajster
picmajster.blog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz